Ranger Servival Club Dolacz do nas Relacje z zajec Plan szkolenia Poczta polowa Podreczniki Forum GRH

ROZKAZ: "ROZPOZNAĆ !"




Był gorący, słoneczny dzień na początku maja i grupa uczestników kursu organizowanego przez Ranger Survival Club odpoczywała w cieniu wysokich modrzewi, zmęczona nocnymi zajęciami. W pewnej chwili ostry dźwięk gwizdka dał znak do zbiórki, a po chwili instruktor rozpoczął odczytywanie rozkazu bojowego: wprowadzenie topograficzne, opis sytuacji taktycznej, wreszcie zadanie - rozpoznać budynek starego młyna pod kątem składowania w nim bojowych środków trujących poprzez: sporządzenie szkicu drogi marszu, sporządzenie szkicu terenu przyległego do obiektu z uwzględnieniem ewentualnych lądowisk dla grupy szturmowej, sprawdzenie wnętrza obiektu - obecności ilości i rodzaju chemikaliów. Dalej omówienie rodzaju wymaganego ekwipunku, etapów drogi podejścia do obiektu, zapasowych miejsc zbiórki. Kilka pytań, krótki briefback i dowódca pododdziału rozpoczął ze swoimi ludźmi przygotowanie dokładnego planu działania. W tym czasie kilku instruktorów ruszyło do obiektu przygotować swoje działania jako opposite force.


Skwar południa zaczął powoli zmieniać się w ciepło wieczoru, kiedy pięcioosobowy zespół opuścił teren bazy i rozpoczął marsz w kierunku obiektu. Towarzyszyło mu dwóch instruktorów, którzy na bieżąco korygowali błędy. Zgodnie z założenia ćwiczeń pierwsza część drogi przebiegała przez teren kontrolowany przez siły sprzymierzone i spotkanie nieprzyjaciela było mało prawdopodobne. Niestety, założenia te wpłynęły na kursantów na tyle rozluźniająco, że zaczęli popełniać błędy przy przechodzeniu miejsc potencjalnie niebezpiecznych. Trzydzieści pompek, zarządzonych przez instruktora który zresztą pompował razem z kursantami w myśl zasady "wasze błędy są też moimi błędami" - wpłynęło na grupę mobilizująco. Dalszy marsz przebiegał już sprawniej. Po kilkudziesięciu minutach oddział dotarł do rzeki i brnąc dalej po pas w wodzie przeniknął w pobliże mostu, skąd wyschniętym i zarośniętym kanałem doprowadzającym kiedyś wodę do młyna rozpoczął podejście bezpośrednio do obiektu. Gęsta roślinność chroniła zwiadowców przed wzrokiem osób przemieszczających się ruchliwą drogą prowadzącą do przejścia granicznego.


Po długim czasie kursanci wczołgali się do przepustu pod drogą. Nagle przeraźliwy pisk dał znak, że któryś z nich zerwał naciąg pułapki akustycznej imitującej minę z naciągiem. Po odnotowaniu punktów karnych grupa ruszyła dalej. Dwóch ludzi, przebranych w stroje ochronne OP1 pobiegło chyłkiem w kierunku otworów okiennych piwnic młyna, reszta pozostała na wyznaczonych stanowiskach.


Para zwiadowców miała już wejść do piwnicy kiedy z jednego z okien na piętrze wychylił się na krótką chwilę zamazany kształt w rosyjskim stroju maskującym. Głuchy strzał świst kulki z farbą rozbryzgującej się na piersiach jednego ze zwiadowców, który przewrócił się z głośnym jękiem. Drugi przez chwilę miotał się bezradnie, zastanawiając się co zrobić, lecz po sprawdzeniu, że partner nie daje znaku życia postanowił samodzielnie wykonać zadanie. Wskoczył do ciemnej piwnicy i pomagając sobie latarką ruszył przez labirynt opustoszałych pomieszczeń wypełnionych tajemniczymi maszynami.
Klatka schodowa zgodnie z przewidywaniami - okazała się trudna do przejścia. Kulki z farbą znaczyły ściany, wkrótce pojawił się także drugi strzelec w rosyjskim kombinezonie. Pozbawiony wsparcia zwiadowca niemal cudem unikał trafień, bez przerwy obserwowany przez instruktora.


W dużym pomieszczeniu na pierwszym piętrze odnalazł kilkadziesiąt beczek i kanistrów oznaczonych symbolem trupiej czaszki. Pobieżnie sprawdzał etykiety starając się zapamiętać trudne, długie nazwy w czym bardzo przeszkadzało mu nerwowe spoglądanie przez ramię w oczekiwaniu na nieprzyjaciela. W kolejnym pomieszczeniu odnalazł starą, poniemiecką szafę. Ostrożnie otwarł jej drzwi kolbą karabinka...
Potężny huk podniósł wielka szafę do góry, pomieszczenie wypełniło się błyskawicznie papierami i kurzem, z góry posypał się tynk. Zwiadowca oszołomiony wybuchem petardy pułapki ruszył do wyjścia, prosto w chmurę gryzącego dymu który pojawił się nie wiadomo skąd. Nie dostrzegł już dwóch zamaskowanych postaci czających się na półpiętrze, nie usłyszał złowrogiego świstu kulek... Kilkanaście kolorowych plam pojawiło się ma jego plecach, masce przeciwgazowej i hełmie. Upadł kilka metrów od drzwi. Reszta grupy rozpaczliwie próbowała pomóc kolegom, spychając przeciwnika w odległe części budynku. Nie udało się jej jednak uniknąć strat.


Wkrótce zarządzono zbiórkę, na której pobieżnie podsumowano zajęcia. Dokładne omówienie przebiegu akcji nastąpić miało kolejnego dnia kursu. Tymczasem kursanci wyruszyli na bytowanie, zaplanowane w widocznym na horyzoncie paśmie wzgórz.
Opisane zadanie stanowiło część kursu typu combat&survival "Błękitne Hełmy", który odbył się na początku maja w Prudniku. Kursanci poznawali lub doskonalili techniki działań pododdziałów rozpoznawczych w ramach sił pokojowych, taktykę pojedynczego żołnierza, wyszkolenie wysokościowe, przeprawy wodne, walkę wręcz i inne zagadnienia. Na razie zapraszamy do obejrzenia kilku dodatkowych fotografii z obozu. Jesienią przeczytasz na tej stronie wiekszą relację z kursu.
Zapraszamy !



<- powrot | do góry

Copyright Ranger Survival Club design by Priamus