Ranger Servival Club Dolacz do nas Relacje z zajec Plan szkolenia Poczta polowa Podreczniki Forum GRH

Uderzenie zimy było nagłe i gwałtowne. Około południa w ciągu kilku minut deszcz zmienił się w śnieżną zamieć. Radio przynosiło coraz więcej komunikatów o powalonych drzewach, nieprzejezdnych drogach i pozrywanych liniach energetycznych. O ustalonej godzinie zbiórki na dworcu w Kędzierzynie nie pojawiła się żadna ze zgłoszonych na manewry grup. Za to dowiedzieliśmy się, że ostatni pociąg odjechał stąd o 13.20, a przywrócenie ruchu może nastąpić najwcześniej przed północą. Skorzystaliśmy z transportu rezerwowego i niedługo później jechaliśmy busem przez pozbawione prądu wsie. Na dworcu w Kuźni Raciborskiej zmiana środka transportu na żuka oddziału rybnickiego i dalej, przez zasypany śniegiem las do bazy rakietowej. Po drodze czekało nas jeszcze usuwanie powalonych i tarasujących drogę drzew.

Po drodze czekało nas jeszcze usuwanie powalonych i tarasujących drogę drzew...


W czasie podróży skontaktowały się z nami dwie grupy - Vikings z Gliwic oraz Strzelcy z Wrocławia, zgłaszając znaczne opóźnienie. Czekając na przyjazd gości zakwaterowaliśmy się w bazie i przygotowaliśmy jeden bunkier na przyjęcie desantu Vikingów. Gdy przyjechali, w świetle flary opuścili samochód i przemieścili się do małego przeciwlotniczego schronu ukrytego w krzakach. Wkrótce dołączyła do nich grupa Rangera i wspólnie wyszliśmy na pierwsze zadanie tej nocy - rozpoznanie Kuźni Raciborskiej. Celem miało być dokładne rozpoznanie miejscowości i ustalenie gdzie znajduje się Policja, Straż Pożarna, trafostacje i inne ważne obiekty. Teren miejscowości podzielono na sektory, z których każdy wzięła inna dwójka. Zadanie wymagało znacznej skrytości, ponieważ w Kuźni przywrócono już oświetlenie ulic. Grupy wykonały zadanie sprawnie. Jedynie jedna dwójka opóźniła powrót o prawie godzinę - jak się okazało, rozpoznając samo centrum Kuźni musieli co chwila zalegać i kryć się przed piątkowym ruchem okolic nocnego sklepu. Następnie całość przeszła do pobliskiego lasu i przygotowała bazę na bytowanie. Temperatura spadła już dobrze poniżej zera, mokry poprzednio śnieg chrzęścił pod nogami. Wyznaczono warty i pozycje ubezpieczenia. Było już około 3 nad ranem i nikt nie miał już siły ani chęci na konstruowanie jakichkolwiek schronień, zluzowani położyli się na ziemi w śpiworach starając się załapać jak najwięcej snu. Pobudkę wyznaczono o szóstej. Szybko spakowani, bez śniadania wyruszyliśmy na północ, starając się odskoczyć za rzekę Rudę. Okazało się niestety, że więcej grup nie przyjedzie - było nas za mało na wykonanie zaplanowanych manewrów. Prowadziła drużyna pierwsza - szkolna, składająca się z kandydatów i Rangerów o najkrótszym składzie, dowodzona przez Piotra - dowódcę oddziału rybnickiego. Sprawnie wykonali podejście do ruchliwej szosy i zabezpieczyli jej przekroczenie przez dwie pozostałe drużyny. Po zalegnięciu w gęstych zaroślach i wystawieniu ubezpieczeń, trzecia drużyna - Vikings - wyruszyła na rozpoznanie mostu przez Rudę. Po wykonaniu tego zadania Vikingowie sprawnie przeprowadzili całość przez most i dalej do miejsca, w którym zarządzono odpoczynek i czas na posiłek.

... zarządzono odpoczynek i czas na posiłek...


Następnie grupa podzieliła się - drużyny pierwsza i trzecia oraz dwóch ludzi ze Strzelca otrzymały zadanie odnalezienia i zabezpieczenia polowego lotniska znajdującego gdzieś w kompleksie leśnym. Druga drużyna miała stanowić siły przeciwne i prowadzić działania przeciwrozpoznawcze i opóźniające. Zwiad rozpoczął przygotowania, natomiast opfor forsownym marszem przeszedł do bazy, gdzie wzmocnił się dwoma doświadczonymi Rangerami z Rybnika i wozem bojowym.

...wzmocnił się dwoma doświadczonymi Rangerami z Rybnika i wozem bojowym...


Niestety, plan szybkiego dogonienia grupy zwiadu nie powiódł się - powalone drzewa skutecznie zatarasowały leśne drogi. Opfor wyruszył pieszo w pościg - na szczęście na cienkiej warstwie mokrego śniegu przejście zwiadu pozostawiało widoczną wydeptaną ścieżkę. Dodatkowo udało się ujawnić częstotliwość łączności radiowej zwiadu, co pozwoliło na podsłuchiwanie ich wszystkich komunikatów. Zwiad poruszał się jednak szybko i sprawnie, nie pozwalając przeciwnikowi na nawiązanie kontaktu. Gdy opfor dotarł wreszcie do lotniska okazało się, że zostało już ono rozpoznane przez zwiad, który w tym czasie był już dosyć daleko w kierunku rzeki Rudy. Co więcej, przechwycony radiowy komunikat mówił o tym, że zauważyli Żuka i wzięli do niewoli dwóch wartowników z mostu! Przewidując zasadzkę w okolicy pojazdu, opfor zmuszony został do znacznego spowolnienia pościgu, co dało zwiadowi jeszcze więcej czasu na oderwanie się. Obserwacja wykazała, że przy Żuku nie ma nikogo - w tym czasie zwiad powrócił do założonej poprzednio przejściowej bazy, bardzo dobrze zamaskowanej w kępie młodych świerków przy rowie melioracyjnym. Grupa pościgowa podjechała do mostu na Rudzie i sprawdziła jego okolice - z wynikiem negatywnym. Podjęła też decyzję o próbie odbicia pojmanych przez zwiad wartowników. W tym celu załoga Żuka podjechała ponownie do zwalonego drzewa i w tyralierze próbowała wypłoszyć zwiadowców, natomiast dwóch ludzi ruszyło skrycie przez las, aby przeciąć im drogę odwrotu i spróbować odbić jeńców. Niestety - po drodze opfor spotkał wartowników zwolnionych przez zwiad, zaś na miejscu znalazł już tylko ślady bazy. W gęstej śnieżycy i zapadającym zmroku pościg nie miał już sensu i groził wpadnięciem w zasadzkę. Do tego w bazie pozostało ledwie kilka osób. Dlatego zdecydowano się na szybki powrót do bazy i próbę jej obrony. Zwiadowcy działali jednak szybko i sprawnie, bez większych problemów przenikając przez ochronę bazy - choć trzeba przyznać, że po wycofaniu do domu większości przemarzniętych młodych kandydatów do Rangera z Rybnika ochrona bazy była więcej niż dziurawa.

Zwiadowcy działali jednak szybko i sprawnie...


Zwiad miał też po swojej stronie znajomość terenu - jak się okazało Vikingowie ćwiczyli już kiedyś na jej terenie i zamiast mozolnie rozpoznawać poszczególne jej obiekty błyskawicznym rajdem zajęli centrum dowodzenia. Resztę wieczoru spędziliśmy na długich rozmowach i planach na przyszłość. Niedzielny poranek przywitał słońcem i lekkim mrozem. Wkrótce pojawiła się lokalna telewizja, która nakręciła krótki reportaż z manewrów - między innymi pokaz zasadzki na samochód. Po odjeździe ekipy telewizyjnej odbył się apel, na którym uroczyście przyjęto do Stowarzyszenia nowych członków i kandydatów. W ten sposób manewry zostały zakończone.

strzelcy wyborowi w ubezpieczeniu zasadzki

<- powrot | do góry

Copyright Ranger Survival Club design by Priamus