Ranger Servival Club Dolacz do nas Relacje z zajec Plan szkolenia Poczta polowa Podreczniki Forum GRH

TROP WILKA

Zajęcia taktyczne - lipiec 2003


Pomimo wczesnej pory dzień zapowiadała się wyjątkowo upalnie. Już było gorąco, szczególnie sześciu ludziom w mundurach polowych i kamizelkach szturmowych - czterem z Rangera i dwóm naszymgościom z wrocławskiej Specjalnej Grupy Dywersyjno-Rozpoznawczej - siedzącym kilkanaście metrów w głąb lasu niedaleko Przełęczy Sulistrowickiej. Jeden z nich przekazywał właśnie zadanie bojowe będące przedmiotem ćwiczeń taktycznych "Trop Wilka": "... Wojska sprzymierzone zajmują pozycję na prawym brzegu Odry. W najbliższej okolicy Góry Ślęży - będącej dla nieprzyjaciela drugą linią zaplecza - znajdują się jedynie podstawowe jednostki tyłowe w postaci żandarmerii i miejscowych grup Straży Ludowej (Volksschutz). Tym niemniej w razie wykrycia obecności naszej grupy mogą zostać ściągnięte w rejon działania oddziały 6 Dywizji Pancernej i 18 Dywizji Grenadierów stacjonujące jako odwód 3 Armii w rejonie Dzierżoniowa i Łagiewnik. Równie niebezpieczny może być 2 Specjalny Batalion Strzelców Górskich zluzowany z frontu i odtwarzany aktualnie w sanatorium w Sobótce. Ludność miejscowa jest wrogo nastawiona i fanatycznie wierna władzom nieprzyjaciela. Dlatego konieczne jest zachowanie najwyższego poziomu skrytości działań. Jak wynika z danych wywiadu, nieprzyjaciel wykonał adaptację dawnych sztolni kopalni chromitu w rejonie góry Czernicy. Prawdopodobnie składuje tam materiały rozszczepialne, mogące zostać wykorzystane w produkcji broni jądrowej. Niestety, dokładna lokalizacja wejść do sztolni pozostaje nieznana - prawdopodobnie są one umiejscowione od strony wsi Tąpadła. Nieznany jest również rodzaj i ilość przechowywanych środków. W związku z powyższym rozkazuję przeprowadzić patrol rozpoznawczy w celu ujawnienia wejść do podziemnych instalacji..."


Rozpoczęło się krótkie planowanie operacji - omówiono na mapie lokalizację celu, drogę dojścia, zapasowe miejsca zbiórki, punkty pośrednie; ustalono i omówiono sposób poruszania się, zadania w grupie i szyk bojowy. Wreszcie pododdział ustawiony w diament ruszył przez bezdroża północnych stoków Wzgórz Oleszyńskich. Założenie ćwiczeń, wymagające zupełnej skrytości działania wymusiło na zwiadowcach wielokrotne zaleganie i zmusiło do ostrożnego i żmudnego przekraczania wielu przecinających trasę marszu ścieżek i leśnych dróg. Upał wzmagał się i mundury wszystkich po kilku godzinach były tak mokre, jakby dopiero co wyszli z wody. Pierwszy punkt pośredni osiągnięty został bez problemów. Dalsza trasa wiodła na przełaj przez głęboko wcięte stromymi dolinami zbocza Dębowego Grzbietu i Czernicy. Kilkukrotne podejście i zejście stokami o niemal 50-stopniowym nachyleniu pokrytymi w dodatku lasem z gęstym poszyciem pełnym jeżyn oraz zalegającymi wiatrołomami dało się wszystkim nieźle we znaki. W dodatku w ostatniej chwili zauważone przez szperacza dwie osoby zmusiły do nagłego szukania ukrycia. Okazało się także, że wszystkie źródła całkowicie wyschły i zwiadowcy są zdani jedynie na własne, niewielkie zapasy wody. Dojście do celu przedłużało się, podjęta została decyzja o pokonaniu części trasy drogą, co miało i swoje dobre strony przypominając szyk szachownicy. Jeszcze jedno podejście, jeszcze bardziej strome i wreszcie grupa dotarła do celu. Odnaleziony duży szyb kopalni został zabezpieczony obroną okrężną, a trzech zwiadowców w maskach przeciwgazowych opuściło do wnętrza na lince próbną fiolkę kolorymetru.


Następnie grupa odskoczyła i zajęła pozycję w głębokim jarze. Po upływie pół godziny sprawdzono kolorymetrem poziom napromieniowania próbki i rozpoczęto odejście. Trasa wiodła początkowo wiatrołomami, wśród części zwiadowców widać było objawy odwodnienia i nawet lekkiego udaru. Na chwilę poziom adrenaliny zwiększyło zauważenie rowerzystów i związane z tym zalegania w krzakach, ale tak naprawdę poziom zaangażowania malał z każdą chwilą - byli już bez mała dwanaście godzin w marszu i przeszli już ponad 20 km leśnymi bezdrożami. Kilkukrotne zwrócenie uwagi na błędy związane z wejściem w "strefę śmierci" potencjalnej zasadzki kwitowane było jedynie ponurymi spojrzeniami. Ostatni fragment odwrotu przeprowadzono - zgodnie z tradycją Rangera - coraz szybszym, forsownym marszem, który odebrał uczestnikom resztkę sił. Ćwiczenie taktyczne - choć o jeden dzień krótsze niż planowano, okazało się całkiem udane.

<- powrot | do góry

Copyright Ranger Survival Club design by Priamus